Moje patchworki wywołują różne reakcje, niektórym podobają się bardzo, a inni kręcą nosem i mówią: "przecież to łapacze kurzu". Na pytanie o to jak je konserwować odpowiadam niezmiennie: "tak samo jak arrasy" :).
Dla mnie szczególnie cenne są opinie koleżanek "po igle". Na wystawie polskiego patchworku na Textil-Art Berlin 2013 quilterki z różnych krajów oglądały je z dużym zainteresowaniem. Jeden z patchworków sprzedał się też na aukcji sztuki w Dessie Unicum.
Namawiano mnie, żebym pokazała, jak to robię. Po fajnych zajęciach autorskich z Danką Kruszewską i Kasią Małyszko i ja zdecydowałam się pokazać jak szyję swoje "łaciaki". Zapraszam.
robi wrażenie, widząc je wszystkie razem! Na żywo to musi być niesamowite!
OdpowiedzUsuńNa pewno przyjdę na Twoje zajęcia z łaciaków, Aniu - kiedyś :)
OdpowiedzUsuńMiałam to niewątpliwe szczęście, że widziałam te "zbiorniki kurzu" na żywo i do tej pory mam je przed oczami, a zachwyt mi nie mija :-)
Ach, jak one pięknie, stylowo łapią kurz :) Aniu, Twoje łaciaki są tak malarskie, że się nie dziwię powodzeniu na aukcji w Desie.
OdpowiedzUsuńJa też nie
OdpowiedzUsuń