Zawsze, gdy ktoś mnie pyta od jakich kursów zacząć, polecam właśnie te dwa. Na początek "podstawy", bo na nich opowiadamy sobie o bardzo ważnych sprawach: wyborze tkanin, ociepleń, ich przygotowaniu, cięciu, zszywaniu. Na początek opowiadamy, a zaraz potem szyjemy.
Tym razem głównie z tkanin Gutermanna.
Przydają się też specjalne patchworkowe żelazka Clovera.
I jeszcze świetne podwójne szpilki PRYMA, przypominające kształtem narty. Bardzo wygodne przy spinaniu szwów, których zapasy mają układać się w przeciwne strony.
Tak uzbrojone ruszyłyśmy do cięcia i szycia.
A po kilku godzinach były piękne efekty w postaci kolorowych poduszek.
Dwie poduchy podobne, ale inne.
A tu od razu widać, że z tej samej bajki.
I jeszcze kosmiczna dla syna.
Na kurs pikowania zgłosiło się aż siedem pań. Na początku było gwarno i wesoło. A w drugiej części szkolenia słychać było już tylko równomierny turkot maszyn. Dziewczyny zapominały się w pikowaniu.
Z ciekawością oglądały jak poradzić sobie z chowaniem nitek. Nieocenione są w tym igły dla niedowidzących. Spróbujcie koniecznie. Ja lubię też pojemniczek na igły (ten, który stoi na stoliku maszyny). Wygodnie zamykany i igły wreszcie nie gubią się.
Było rysowanie, kopiowanie i to najważniejsze: pikowanie.
Dziewczyny pokazały "lwi pazur". Zobaczcie sami.
Pierwsze kroki były może trochę nieporadne. Zaczynałyśmy od pikowania małych "patchworczków", które uszyłam wcześniej.
Ale dziewczyny rozkręcały się z każdą chwilą:
... żeby na końcu uszyć takie śliczne niebieskie quilciki:
Jak przyjemnie jest uczyć osoby, którym tak się chce. Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz