środa, 2 kwietnia 2014

Rybki i ptaszki pod okiem Kasi Małyszko

Już ponad dwa tygodnie minęły od zajęć z Kasią Małyszko, a ja "jestem w lesie" z pisaniem o nich.
Było świetnie!



Kasia przyniosła swoje "makałatki" i opowiadała nam o nich. O chłopie na furze, kolorowej Fridzie, mandali i oczach prezydenta. Bardzo ciekawe historie uzupełniające kapitalne prace. Mnie coraz bardziej korci, żeby uszyć monidło.
W drugiej części kursu zabrałyśmy się za szycie metodą aplikacji odwróconej  - mola. Maszyny poszły w kąt. Zaczęłyśmy od rysowania projektów i doboru materiałów. Ja miałam wielką frajdę, żeby też wziąć igłę w rękę i szyć razem z innymi uczennicami. Nie szło mi na początku, jednoczesne podwijanie brzegów materiału i przyszywanie ich sprawiało mi trudności. Z zazdrością patrzyłam jak świetnie radziły sobie Ania czy Magda. Powolutku spod naszych igieł zaczęły wyłaniać się zwierzątka. Jakoś tak się złożyło, że tym razem na kursie zagościła fauna.
Nie udało nam się skończyć prac. Są czasochłonne, ale bardzo efektowne. Obiecuję pokazać je tutaj albo na Facebooku, gdy już dostanę zdjęcia gotowych mola's.
To nasze ptaszki i rybki.





My szyłyśmy nasze makatki, a Kasia, ucząc nas jednocześnie, uszyła taką fajną rybę.


Mnie bardzo spodobała się jaszczurka, nie przypuszczałam jednak, że to zwierzątko spłata mi psikusa, który tak opóźni publikację tego posta.
Wymyśliłam sobie, żeby na grzbiecie jaszczurki przyszyć zygzak. Na żółtym płótnie znikającym flamastrem namalowałam kreski, które pomogły mi w wycinaniu i przyszywaniu wzorku. Czekałam dwa tygodnie, żeby ślady po flamastrze znikły. Na próżno. Nie pomagał spirytus, proszek, mydło. Są tam dalej. Może trochę jaśniejsze niż na początku, ale ciągle wyraźne. Wczoraj poddałam się i na zygzaku, tym samym flamastrem, domalowałam pokaźne kropki.

,

Jaszczurka jednak dalej nie chciała wyjść ze swojej nory. Gdy przycinałam obrazek, to zrobiłam jeden bok dłuższy od drugiego o cały centymetr. Zauważyłam to dopiero, gdy obrazek już wisiał na ścianie. I tak dzisiejszy dzień zaczęłam od prucia.
Mimo tych kłopotów nie zrezygnuję z szycia mola's. Polubiłam tę technikę i na pewno wrócę do niej na plaży albo nad jeziorem, gdy będę z daleka od maszyny do szycia. Kasiu, to dzięki Tobie. Dziękuję Ci bardzo.

3 komentarze:

  1. Aniu, dziękuję za post - byłam go bardzo ciekawa bo niesamowicie mola mi się spodobała. Co prawda moja zielona ryba nie jest jeszcze skończona ale mocno posunęła się do przodu, a przy okazji również inne prace szyję.
    Wiesz co mój A powiedział jak zobaczył rybę? Ja tu zaaferowana w progu domu pokazuję co "stworzyłam" a On: "Ładne, ale jaszczurka byłaby fajna!" No łapy mi opadły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaaaaaaaak, ja też czasem spotykam się z takim zrozumieniem dla sztuki :). Ale mnie już teraz podoba się Twoja ryba :)

      Usuń