poniedziałek, 28 maja 2018

Patchworkowe mapy

Pierwszą taką mapę uszyłam 6 lat temu. Cały proces opisałam dokładnie na swoim blogu, ale i tak od czasu do czasu słyszałam "naucz nas".
Po uszyciu ostatniej Warszawy, wiedziałam, że już się nie wymigam i zaczęłam przygotowywać szkolenie z szycia map.
Wczoraj uszyłyśmy pierwsze patchworkowe mapy.



Jak zwykle zaczęło się od prezentacji quiltów.


I opowiadaniu jak inne quilterki szyją mapy.

Zaraz potem zabrałyśmy się do odwzorowywania prawdziwych map. Robiłyśmy to na kilka różnych sposobów. Powstawały wierne albo tylko przybliżone mapy fragmentów Warszawy.
























Pod koniec kursu zaczęła się prawdziwa mapowa twórczość.








Tym razem patchworkowe kanapki powstawały z solidów z firmy www.miekkie.com, sprzedawcy  tkanin Camelot Fabrics.


Tyle map powstało! Jestem pod wrażeniem. I to wszystko uszyło sześć pań w sześć godzin! Wszystkie wyglądały na bardzo zadowolone, a ja jestem bardzo ciekawa jakie mapy poszyją w domu.

Następny kurs szycia patchworkowych map będzie za kilka dni, we wsi Powązki niedaleko Puszczy Kampinoskiej. Zapraszam :)

piątek, 4 sierpnia 2017

Indywidualne kursy patchworkowe pod Puszczą Kampinoską

Zuzanna od kilku lat mieszka w Norwegii. Znalazła mnie przez internet, przez Pinterest. Sama się dziwię, że tak się stało, bo ja tam rzadko umieszczam zdjęcia swoich prac.
Napisała do mnie zimą, że podczas letniego urlopu w Polsce chciałaby przyjść do mnie na indywidualne lekcje patchworku.

Gdy dogadałyśmy się, że obie wolimy wieś, niż miasto, stanęło na tym, że na te kilka dni zamieszka w mojej wsi, a zajęcia będziemy mieć w mojej pracowni w domu. Mieszkam pod Puszczą Kampinoską. We wsi jest kilka gospodarstw agroturystycznych. Zuzanna wybrała Stajnię Mandra.

Zaczęłyśmy od podstaw patchworku.
Pogoda była piękna, więc oczywiście na tarasie, bo na nim koncentruje się nasze letnie życie.



A potem Zuzannę już trudno było oderwać od maszyny. Już po paru ściegach wiedziałam, że Zuzanna szyje z dużą wprawą, jest bardzo zdolna i precyzyjna.
Na pierwszy ogień poszła poduszka ze ślicznych tkanin Gutermanna.



Potem oczywiście musiało być pikowanie. To w szwach już było przy szyciu poduszki, więc głównie z wolnej ręki.



Aż wreszcie... tak, tak. Oczywiście konfetti quilt.







Oczywiście nie skończyło się na wiadomościach z podstaw patchworku, pikowania i konfetti quilt. Rozmawiałyśmy o wielu innych technikach, ale ich trenowanie zostawiłyśmy na inną okazję, bo zapowiada się, że ciąg dalszy nastąpi. I to zapowiada się bardzo ciekawie.

Kilka dni po kursie opowiadałam komuś o Zuzannie i kilku dniach spędzonych z nią. Zadano mi pytanie: "A jak w Norwegii radzą sobie z uchodźcami?". Z uchodźcami? Nie mam pojęcia! My rozmawiałyśmy przez cztery dni niemalże wyłącznie o patchworkach. No może z niewielkim odchyleniem w stronę mężów, dzieci i teściowych. Ale naprawdę niewielkim ;).
A za płotem był jakiś inny, "niepatchworkowy" świat.





poniedziałek, 17 lipca 2017

Kwiaty, kwiaty, kwiaty... w technice konfetti

Dwa dni kursów "konfetti quilt" upłynęły nam w kwiecistym nastroju. Przy drogach kwitną maki, w ogródkach lawenda i różne inne kwiateczki. U nas też tak było.
Dziewczyny uszyły piękne obrazki. Nie przypominały one "roboczych" próbek,które zwykle powstają na kursach. To małe, prawdziwe obrazki. Trzeba im tylko przyszyć lamówkę i gotowe :)





 

Pewnie będzie dla Was ciekawe, na podstawie jakich obrazków panie szyją swoje quilty.
Tak wyglądają patchworki razem z "materiałem źródłowym".











I jeszcze parę migawek z kursów:




































Następny taki kurs będzie w październiku. Zapraszamy :)