wtorek, 28 marca 2017

Teraz Katowice!

Katowice, to kolejne miasto, w którym gościliśmy z zajęciami naszej Szkoły Patchworku.
To był pomysł Czsławy Bordoszewskiej i ona od początku do końca zorganizowała nasze dwa spotkania. Czesiu, wielkie dzięki za to.
I podobnie jak we Wrocławiu zajęłyśmy się nauką pikowania i moim ukochanym confetti quiltem.
Panie, na początku z pewną nieśmiałością, a potem już z coraz większą pewnością, szyły i szyły.
Uwielbiam oglądać postępy podczas szkolenia, bo one zawsze są. Czasem sukcesy przychodzą szybciej, czasem trzeba na nie dłużej poczekać, a właściwie więcej popracować, ale w końcu przychodzą.
Dziewczyny, trenujcie i trenujcie, a jestem pewna, że będziecie szyć coraz piękniejsze obrazki równiutko wypikowane. Tak trzymajcie!!!

A to owoce dwóch dni szkolenia:























A na jednym z obrazków jest serduszko dla mnie. Zauważyliście? Dziękuję Małgosiu :)



poniedziałek, 6 marca 2017

Szyjemy obrazy - pictorial quilting z Marzenną Lew

Długo czekałyśmy na te zajęcia. Zapowiedziane jeszcze w zeszłym roku "rozeszły się" jak ciepłe bułeczki. Zachęciły nas do tego piękne maski indonezyjskie i afrykańskie szyte przez Marzennę Lew.
Tą samą metodą szyłyśmy na weekendowych zajęciach, ale nie maski tylko kwiaty. Na maski trzeba trochę więcej czasu, składają się z wielu elementów, czasem mają naszyte dodatkowe ozdoby, sznureczki, koraliki.
U nas w weekend było kwiatowo i powiało wiosną. Takie kwiaty wyczarowały uczestniczki kursów.

Dziękujemy Ci Marzenko za świetne zajęcia. Ja szczególnie, bo mogłam też siąść w kąciku i poszyć sobie razem ze wszystkimi.















Wrocławski maraton quilterski

Już ponad tydzień minął od naszych "gościnnych występów" we Wrocławiu u Agnieszki Stefanik-Janiszewskiej, organizatorki warsztatów. "Robótki Stefci" były naszym azylem na 4 dni. Przez trzy uczyłyśmy się podstaw patchworku, a czwartego bawiłyśmy się w usypywanie obrazów.

Było pracowicie i twórczo ale bardzo sympatycznie i miło. Dziewczyny garnęły się do wiedzy, notowały, pytały, a potem szyły cuda. Były nawet łzy szczęścia, że tak pięknie się udaje...
Oczywiście nie obyło się bez potknięć. W naszym aparacie fotograficznym przestawiliśmy jeden mały wichajster i 170 zdjęć poszło na zieloną trawkę. Nie mamy nic. Wszystkie zdjęcia są autorstwa Stefci.

Moje drogie quilterki, bardzo Wam dziękujemy. Oboje z mężem wracaliśmy do domu naładowani Waszą energią, sympatią i dobrym słowem.
Czy wrócimy? No pewnie! We wrześniu :). Do zobaczenia :).

Confetti szyłyśmy na końcu, ale ja zacznę od niego, bo to moja ulubiona technika.


 





Tutaj zdjęcia quiltów z ich pierwowzorami.






A wcześniej, na podstawach pikowania było równie, a może jeszcze bardziej emocjonująco, chociaż próbki nie wyglądały tak aż tak jak poprzednie obrazy.















I jeszcze parę pamiątkowych zdjęć :)